Ale nie taka z masy solnej;)
Zupełnie inna Sowa, Sowa Prawie Śnieżna, czy Hedwiga, jak ja ją nazywam:)
Pomysł zagnieździł się w mojej głowie już dwa lata temu, kiedy córcia poprosiła, żebym zrobiła jej kostium sowy na bal do przedszkola. No i w końcu w tym roku udało się marzenie spełnić.
"Skrzydła" powstały ze starego prześcieradła, "piórka" to dwie koszule ze szmateksu i resztki obrusa. Maskę uszyłam z filcu.
Każdy element jest przyklejony, klejem do tkanin.
Zeszło mi tydzień, bo miałam do dyspozycji tylko wieczory. Ale i tak dumna jestem z efektu:)
Świetny strój! Pozdrawiam Hania
OdpowiedzUsuńDziekuje :) Pozdrawiam również!:))
OdpowiedzUsuń